sobota, 30 sierpnia 2014

ROZDZIAŁ 10

- Powiedziałbym, że miło cię widzieć, ale chyba wtedy nie byłbym sobą, prawda? - spytał z rozbawieniem, mierząc mnie spojrzeniem pełnym nienawiści.
- Dlaczego nie przejdziesz do rzeczy i nie powiesz mi, kto jest sprawcą tego świństwa - warknąłem przez zaciśnięte zęby. Czułem, że wszystko się we mnie gotuje. Zaraz miałem usłyszeć straszną prawdę. Byłem na to gotowy.
- Cóż... Już spieszę z wyjaśnieniami. Jak zapewne pamiętasz, kiedyś byliśmy najlepszymi przyjaciółmi. To ja nauczyłem cię sztuki zabijania czy chociażby najzwyklejszego posługiwania się bronią. Gdyby nie ja pewnie nie wiedziałbyś nawet, czym jest pistolet. Przez lata stanowiliśmy zgrany zespół, ale ty, pewnego razu, bez żadnego konkretnego powodu, zostawiłeś mnie samego i odszedłeś, zakładając własną grupę. Staliśmy się największymi wrogami, a ja do dziś nie wiem, dlaczego. Nie oczekuję jednak odpowiedzi. W każdym razie... Pewnie zastanawia cię fakt, dlaczego zabiłem twoją byłą dziewczynę. Powód jest bardzo prosty. Chciałem, żeby ta suka zapłaciła za to, co mi zrobiła. 
- Nigdy więcej nie waż się nazwać Grace suką, rozumiesz? - Popchnąłem go, ale szybko odzyskał równowagę. Wyraz jego twarzy zmienił się z rozbawionego na rozdrażniony.
- Według ciebie była święta, co? Wygląda na to, że cię zaskoczę. Ona nie była bez winy, tak samo, jak ty.
- O czym ty, do cholery, mówisz? - ponagliłem go.
- O tym, że to Grace była jedyną dziewczyną, na której kiedykolwiek mi zależało. Aż pewnego dnia odeszła. Zostawiła mnie dla ciebie. Myślisz, że łatwo było mi się z tym pogodzić? Zasłużyła na śmierć. Zdecydowanie - syknął z mordem w oczach.
Nie odezwałem się ani słowem. Musiałem to wszystko przetrawić. Nigdy nie przypuszczałbym, że Grace była ukochaną Aarona. W życiu nie przyszłoby mi to do głowy.
- Rozumiem, że byłeś zrozpaczony, ale jednego wciąż nie pojmuję. Co to ma wspólnego z ciążą Claire?
- Wciąż nie kumasz? - Pokręcił głową poirytowany. - To ja jestem ojcem tego dziecka.
- Nie możesz być tego pewien...
- Ale jestem. Twoja słodka, niewinna Claire całkiem nieświadomie przed każdym ,,stosunkiem'' z moimi kumplami zażywała środki, które zapobiegały zajściu w ciążę. Przed zrobieniem tego ze mną, nie brała ich. Wniosek: Specjalnie zapłodniłem twoją dziewczynę. To była zemsta idealna. Na twoim miejscu kazałbym jej usunąć, ale ty jesteś zbyt wrażliwy. - Zaśmiał się sucho. W tym dźwięku nie było ani krzty humory. - Ps. Wciągnąłeś w ten gang całkiem niewinnych ludzi i skazałeś ich na śmiertelne niebezpieczeństwo, które będzie trwać wiecznie. Nie jesteś lepszy ode mnie.
Nie zdążyłem otrząsnąć się z transu, w którym trwałem i ruszyć się z miejsca. Już go nie było. Po prostu zniknął. Popatrzyłem w niebo i jednej rzeczy już byłem pewny na sto procent. Bóg albo nie istnieje albo wyjątkowo nienawidzi mnie i moich przyjaciół.


*oczami Zayna*
Popatrzyłem w niebieskie tęczówki Perrie i posłałem jej delikatny uśmiech. Ujęła moją twarz w swoje dłonie i w przeciwieństwie do mnie, nie zmieniła wyrazu twarzy. Wyglądała bardzo posępnie. 
- Ile dni nie spałeś? Tylko szczerze. - Wskazała na moje wory pod oczami. - Jeżeli miałeś koszmary, to przecież mogłeś mi o tym powiedzieć.
- Nie chciałem cię zadręczać swoimi problemami. Bezsenność to nie jest koniec świata.
- Nie, nie jest, ale jak patrzę na te wory pod twoimi oczami, to robi mi się słabo. Mówiłam ci już, że twoje problemy to też moje problemy. Poza tym jesteś strasznie spięty. Może zrobię ci masaż? - Zaczęła podnosić się z miejsca, ale zatrzymałem ją, nim zdążyła za mną choćby uklęknąć.
- Nie mam na to dzisiaj ochoty.
- Przecież proponuję ci tylko i wyłącznie masaż. Nic więcej.
- Jeżeli tak bardzo ci na tym zależy...
- Nie zależy. Nie mam zamiaru uszczęśliwiać cię na siłę. Ostatnio cię nie poznaję. Zachowujesz się, jak przerośnięty, nieznośny, egocentryczny... - Przewróciłem oczami, kompletnie znudzony jej monologiem. W końcu zaatakowałem ustami jej miękkie wargi, chcąc ją zamknąć w jedyny znany mi sposób. Odwzajemniła pocałunek z delikatnie rumianymi policzkami. Zawsze uważałem, że kiedy się czerwieni, jest jeszcze bardziej urocza niż zwykle. Zobaczyłem, jak przejeżdża językiem po dolnej wardze, rozkoszując się smakiem moich ust i posłałem jej zadziorny uśmiech.
- Za co to było? - spytała, bawiąc się palcami u rąk, przez co wyglądała, jak bezbronna dziewczynka. Nachyliłem się nad nią i wyszeptałem jej do ucha słowa odpowiedzi. - Przecież w jakiś sposób musiałem cię uciszyć, Kwiatuszku. - Domyśliłem się, że mój oddech połaskotał jej ucho, bo zachichotała cichutko. Udając oburzoną, trzepnęła mnie w ramię, a następnie oboje wybuchliśmy śmiechem.


*oczami Claire*
Nie wnikałam w to, gdzie udał się Harry, bo stwierdziłam, że pewnie z czystych nudów postanowił gdzieś się przejechać i uporządkować myśli w jego głowie. Niestety zaraz po tym, jak jego samochód odjechał z podjazdu, Zayn udał się do swojego pokoju, twierdząc, że Perrie pewnie umiera z tęsknoty za nim. Nie zdziwiłoby mnie, gdyby rzeczywiście tak było. Włączyłam telewizor, który znajdował się w naszej (mojej i Harry'ego) sypialni, ale prawie nigdy z niego nie korzystaliśmy. Na szczęście nie nudziłam się zbyt długo, bo zanim zdążyłam chociażby zmienić kanał, do pokoju wparowała Eleanor i jej chłopak. Bez najmniejszej krępacji usadowili swoje zgrabne tyłki na moim łóżku. Tomlinson spojrzał na mnie spod przymrużonych powiek i uśmiechnął się głupkowato.
- Czego szczerzysz tę paszczę? - spytałam zwyczajnym tonem, a na jego twarz wstąpił grymas.
- To człowiek stara się byś miły i uśmiechnięty, a co dostaje w zamian? - prychnął oburzony, a ja zaśmiałam się na widok jego miny.


*oczami Louisa*
Od piętnastu minut dziewczyny rozprawiały na temat nowych kosmetyków El, a ja gapiłem się w sufit, umierając z nudów. Po pewnym czasie w końcu zmieniły temat, a ja zaciekawiony nadstawiłem uszu. Kontynuowały, nie zwracając na mnie uwagi.
- Obawiam się, że Harry może nie chcieć tego dziecka, bo... - zawahała się. - Nie jest jego.
- Że co?! - wrzasnęliśmy równocześnie, kierując na nią zdziwione spojrzenie.
- Więc mówisz. że jesteś w ciąży i to w dodatku nie z Harrym - upewniła się El, głośno przełykając ślinę. Westchnąłem głośno i starałem się uspokoić je obie. Przybrałem delikatny ton.
- Nawet jeśli to dziecko nie jest jego, nie jestem sobie w stanie wyobrazić, żeby kazał ci je usunąć. Taki widok, to jak ja, ciężko pracujący.

Rozmawialiśmy jeszcze z dobre dwie godziny. Potem wrócił Harry. Stał w progu z szerokim uśmiechem na twarzy, a my w ogóle nie wiedzieliśmy, o co może mu chodzić.
- Lecimy na Hawaje, przyjaciele - oznajmił zadowolony, oświecając nas.


______________________________________________________________________
Przepraszam, wiem, że znowu nawaliłam i jestem do dupy :cc
Na dodatek widzę, że to opowiadanie coraz mniej Wam się podoba xd Po czym tak stwierdzam?
Pod ostatnim postem były tylko trzy komentarze, a im mniej jest komentarzy, tym mniej mam weny do tworzenia, niestety :cc Mam nadzieję, że ten rozdział nie był kompletnie kitowy xoxox
Podzielcie się swoją opinią ze mną w komentarzach :D Niestety, wakacje się już kończą. Mam załamke :d
Kocham Was <333
Ps: Czy Wy też tak bardzo kochacie Zerrie? *.*
______________________________________________________________________

9 komentarzy:

  1. Podoba mi się rozdział i to bardzo. Rozumiem Cię , że nie masz weny, bo mnie doskwiera to samo. Czekam z niecierpliwością na następny. Pozdrawiam
    ~Bianka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ogromnie Ci dziękuję :* Przede wszystkim za zrozumienie :)

      Usuń
  2. Świetny, jak zawsze :) Co do komentarzy-nie przejmuj się :) Teraz jest początek roku i te sprawy, ale opowiadanie cały czas jest takie same, czyli boskie <3

    OdpowiedzUsuń
  3. kocham te ff i czy moglabyc mnie informowac o nowych rozdzialach?
    @gabrielawoniak1

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję, czuję się zaszczycona :* Oczywiście, że będę Cię informować :)

      Usuń
  4. Ile jeszcze będziemy czekać na next'a?

    OdpowiedzUsuń
  5. JEZU CO SIE Z TYMI WSZYSTKIMI BLOGAMI DZIEJE?! -,-

    OdpowiedzUsuń