niedziela, 28 sierpnia 2016

Rozdział 4

Rwałam ogromne liście sałaty, przygotowując sałatkę na rodzinny obiad. W ten dzień mieliśmy zjeść w towarzystwie moich rodziców i mamy Harry'ego. 
Spotykaliśmy się mniej więcej co weekend. Wiadomo, że jeśli coś nam wypadało to rodzinne spotkania odpadały, ale staraliśmy się utrzymywać dobre relacje. Jak nietrudno zapamiętać na początku było z tym ciężko, bo rodzice nie przepadali za Harrym. Jego mama natomiast od początku mnie lubiła i była wobec mnie bardzo serdeczna. Moja mama po pewnym czasie postanowiła dać mu szansę, ale tacie dużo dłużej zajęło zaakceptowanie zięcia. Właściwie jeszcze w trakcie naszego wesela trzymał się z daleka od Harry'ego. Choć nie ukrywałam swojego zirytowania tym faktem, starałam się za bardzo nie przejmować, by nie zepsuć swojego nastroju w tym jakże ważnym dniu z powodu takiej błahostki. Na szczęście niedawno postanowił odrzucić swoje uprzedzenia. Miesiąc temu spędzili ze sobą sporo czasu, rozmawiając na temat motoryzacji i innych męskich spraw, podczas gdy damska część rodziny rozprawiała o kolorze paznokci modnym w tym sezonie.
Usłyszałam dzwonek do drzwi, więc poprosiłam Harry'ego, żeby je otworzył. Odwróciłam się na moment i dostrzegłam uśmiechniętą twarz mojej teściowej. Oczywiście nie minęła minuta, a podleciała do niej nasza córka i wtuliła się w jej długą spódnicę.
- Cześć, moja mała księżniczko. Co tam u ciebie?
- Mamusia kupiła mi nową sukienkę. - Okręciła się wokół własnej osi, prezentując w pełni swoją białą rozkloszowaną sukienkę w kolorowe kwiaty. Wyglądała w niej niezwykle uroczo. Uroku dodawały jej też dwa warkoczyki, które w tej chwili latały na wszystkie strony.
- Jest piękna, kochanie - powiedziała, uśmiechając się przy tym promiennie. Wokół jej ust pomalowanych różową szminką pojawiły się delikatne zmarszczki. Chyba w życiu nie widziałam tak wesołej kobiety. Wszędzie, gdziekolwiek by nie poszła, zarażała ludzi swoim entuzjazmem. - Pomóc ci w czymś, Lairi?
Często zwracała się do mnie w ten sposób, używając ulubionego określenia jej syna. Harry mówił tak do mnie prawie cały czas. Zwracał się do mnie pełnym imieniem tylko wtedy, gdy musieliśmy poważnie porozmawiać bądź miał zły humor.
- Nie, dziękuje. Myślę, że zrobiłam już wszystko, co było potrzebne. - Przez długi czas starałam się przełamać i zacząć mówić do niej mamo, ale nie potrafiłam tego zrobić, choć kobieta już parę razy mnie do tego przekonywała. 

Ten dzień przebiegał bardzo spokojnie, no może pomijając fakt, że Anne nie mogła usiedzieć na miejscu, a John wybuchał płaczem za każdym razem, gdy trzymająca go osoba usiłowała zająć miejsce siedzące. Nasi goście zebrali się około godziny 22. Harry pojechał odwieźć swoja mamę do domu, chociaż przekonanie jej do tego, zajęło mu sporo czasu. Na początku zaproponowaliśmy jej nocleg, ale odmówiła. Przekonała nas argumentem, że potrzebuje spędzić czas w samotności. Z tego co mi się wydaje to i tak przez większość czasu siedziała sama w czterech ścianach, skazana na tylko i wyłącznie swoje towarzystwo.
John spał już jak aniołek, ale Anne wciąż nie mogła zasnąć, więc postanowiłam poczytać jej na dobranoc. Usypiałam ja około pół godziny, aż w końcu odpłynęła w krainę snów. Postanowiłam się wykąpać i sama zasnąć. Udałam się więc do łazienki, by wziąć ciepły prysznic i się zrelaksować.

Po godzinnej kąpieli wyszłam spod prysznica i wysmarowałam swoje ciało balsamem, aby było idealnie gładkie. Kosmetyk ten pachniał naprawdę cudownie i Harry podzielał moje zdanie w tej kwestii. Kiedyś stwierdził, że po wysmarowaniu się tym specyfikiem pachnę jak ,, najsłodszy kwiat''. Tak, mojego męża zdecydowanie można zaliczyć do grupy romantycznych mężczyzn i z cała pewnością mi to odpowiada. Odwróciłam się w stronę lustra, chcąc odpowiednio zająć się moimi brązowymi falami. Jednak widok, który zastałam, przeraził mnie. Z racji tego, że w łazience było gorąco, na szybie osiadła para wodna. Może nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że na szklanej powłoce w parze była napisana wiadomość. Najprawdopodobniej została ona wykonana palcem na zaparowanej szybie. ,,Obserwuję Was. Zawsze i wszędzie - A.R''.



Bardzo przepraszam Was za to, że rozdział pojawia się trochę później niż powinien :( Wiem, że jest on krótki i raczej nie zbyt ciekawy, ale mam nadzieję, że jakoś mi to wybaczycie :3 Kocham Was :*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz